Wywiad z Henrykiem Osiewalskim

właścicielem pasieki „Rój” opartej o gospodarkę rojową

Panie Henryku moje uszanowanie. Najpierw zaczniemy trochę od Pana historii związanej z pszczelarstwem. Jak długo zajmuje się Pan pszczelarstwem i od kiedy zawodowo?

Pszczelarstwem zajmuję się od czerwca 1983r. Nie mając tradycji rodzinnych przygodę z pszczołami rozpocząłem od dwóch podarowanych mi roi przez znajomego pszczelarza. W tym czasie znajdowało się dużo pasiek na moim terenie. Przypomnę, że w Polsce w latach osiemdziesiątych, było 2.5 mln rodzin pszczelich. Wiszące na gałęziach drzew roje pszczele, można było spotkać wszędzie. Zbierałem roje, zasiedlałem je do odkupionych od pszczelarzy starych nietypowych uli, w ten sposób powiększając pasiekę. Kiedy miałem już kilkanaście różnego typu uli, bardziej wyglądało to wszystko na skansen jak na pasiekę. Szybko zorientowałem się, że w ten sposób nic nie zdziałam. Po powrocie z pracy, w długie zimowe wieczory, a często i noce robiłem nowe ule. Trudności były ogromne. Desek do budowy uli nie można było kupić, ponieważ tartaki prowadziły sprzedaż tylko na przydziały dla przedsiębiorstw państwowych. Po gwoździe jeździłem do fabryk drutu w Gliwicach i Radomsku ponieważ w sklepach ich nie było. W trzecim roku pszczelarzenia miałem już 35, w czwartym 50, a w ósmym 120 rodzin pszczelich w nowych, jednakowych, własnoręcznie wykonanych ulach. W 1996 roku zrezygnowałem z pracy i wraz z żoną zajęliśmy się tylko pszczelarstwem. Do 2012 roku ciągle rozwijaliśmy się dochodząc do 320-tu rodzin pszczelich. Tyle w telegraficznym skrócie informacji o historii powstania naszej pasieki.

Ile pni Pan posiada? Czy jest to pasieka stacjonarna?

Od 2012 roku ze względu na stan zdrowia, zamiast dalszej rozbudowy, zostałem zmuszony do powolnego zmniejszania ilości rodzin pszczelich w naszej pasiece. Na dzień dzisiejszy pasieka liczy 100 rodzin. W zasadzie, jest to pasieka stacjonarna, ale przystosowana także do wędrówek. Wędrowaliśmy z pszczołami, gdy w pobliżu występowały lepsze pożytki towarowe. Jako ciekawostkę powiem, że wszystkie rodziny znajdują się w jednym miejscu i nawet na wyjazdach ustawiałem ule w jednym miejscu. Zawsze jest coś za coś. W tym przypadku wygoda pracy i możliwość obsługi większej pasieki, za nieco mniejszą wydajność z ula.

Co skłoniło Pana do tego typu gospodarki rojowej? Czy wyniósł ją Pan od swojego nauczyciela pszczelarstwa na początku tej drogi życiowej czy możne kiedyś przeciwdziałał Pan nastrojowi rojowemu jak 99% współczesnych pszczelarzy i z czasem doszedł do innej metody? Jeśli to drugie to od kiedy łapie Pan regularnie roje dla siebie?

Henryk Osiewalski z rojką pszczół, archiwum H. Osiewalskiego

Tylko silne rodziny pszczele, i to utrzymywane przez cały sezon pasieczny, są w stanie zgromadzić znaczne ilości produktów pszczelich w ulach. Pszczoły najwydajniej pracują w okresie silnego rozwoju, który poprzedza wejście w nastrój rojowy. W swojej pasiece, tak kieruję rozwojem rodzin pszczelich, aby właśnie ten stan uzyskać jak najwcześniej, a następnie maksymalnie go przedłużać. Proszę pamiętać, że najskuteczniejszym, naturalnym czynnikiem przeciwdziałającym powstawaniu nastroju rojowego, jest zawsze obfity pożytek. Pszczoły same ograniczą matce miejsce do czerwienia, zalewając plastry nektarem. Wtedy zadaniem pszczelarza nie powinno być więzienie matki w izolatorach, czy osłabianie rodziny poprzez odbiór pszczół, ale maksymalne wykorzystanie potencjału produkcyjnego rodziny pszczelej, poprzez dokładanie kolejnych plastrów do uli.

Nie po to przez dziewięć miesięcy przygotowywałem rodziny pszczele do sezonu, aby w najważniejszym, momencie je osłabiać. Wcześniej czy później więzienie matki odbije się niekorzystnie na rozwoju rodziny pszczelej. Po rzepaku wystąpią jeszcze inne pożytki, na które należy mieć przygotowane silne rodziny. Jak z powyższego wynika, jedynymi sposobami, które stosuję aby zapobiec powstawaniu nastroju rojowego, jest zapewnienie pszczołom obfitego pożytku, oraz poszerzanie gniazd. Wszystkie inne wymyślone przez pszczelarzy metody są pracochłonne, szkodliwe pszczołom, i często zawodne, ponieważ pszczoły i tak nie dadzą się oszukać, wydając roje w późniejszym terminie, które to dopiero wtedy są problemem.

Stosuję proste rozwiązania i zawsze staram się jak najmniej przeszkadzać pszczołom. Poszedłem więc w innym kierunku. Skoro pomimo zastosowanych przeze mnie zabiegów rodzina pszczela, zresztą zgodnie z jej naturalnym instynktem do rozmnażania zechce się podzielić, to niech to uczyni. Postanowiłem przyjść pszczołom z pomocą poprzez wykonanie bardzo prostych w budowie rojowabików, rozmieszczanych w pobliżu uli. Rojowabiki w naturalny sposób wabią pszczoły, a ja nie używając drabin zbieram z nich roje. Jeżeli moje słowa są mało przekonywujące to proponuję obejrzeć nagrany w mojej pasiece czterogodzinny film, który pokazuje jak pracujemy wraz z żoną w naszej pasiece. Film mogę udostępnić każdemu chętnemu, jeżeli telefonicznie na nr. 606 187 399 dokona zamówienia.

Przeczytaj także:  Chemia

Czy nadal stosuje Pan odkłady czy zsypańce czy już tylko pszczoły rozmnażają się rojowo?

Nie robię w swojej pasiece odkładów ani zsypańców ponieważ mam ciągły nadmiar pszczół. Pszczoły rojowe wykorzystuję przede wszystkim do tworzenia nowych rodzin produkcyjnych, Przypomnę, że moje pszczoły roją się pod koniec kwietna i na początku maja, kiedy w pełni kwitną rzepaki. Potencjał produkcyjny pszczół rojowych jest doskonale znany, w związku z czym nie będę wymieniał co 4 kg rój może zrobić w tym okresie. Dopowiem tylko, że pszczoły rojowe znakomicie nadają się także do startboksu oraz nasiedlania ulików weselnych. Rójki znakomicie nadają się także do poddawania matek ponieważ chętnie przyjmują każdą.

Z jakich pszczół Pan korzysta? Z lokalnych czy może od jakiś znanych komercyjnych hodowców? Czy dokupuje Pan czasem jakieś matki a jeśli tak w jakim procencie pasieka oparta jest na własnych matkach rojowych a w jakim na zakupionych?

Prowadzę hodowlę matek pszczelich na własne potrzeby. Zaopatruję się wyłącznie w matki reprodukcyjne. Pomimo, że sprowadzam matki miodne, łagodne,, nierojliwe” to do tej pory nie udało mi się wyhodować pszczół,, nierojliwych.” Jeżeli któryś z hodowców takie matek posiada, to bardzo chętnie nabędę.

Widziałem, że pracuje Pan z rojami bez rękawiczek a nieraz i bez kapelusza. Czy rojące się pszczoły wykazują się małą obronnością czy użądlenia nie robią już na Panu wrażenia?

Po pierwsze, nie potrafiłbym pracować przy pszczołach w rękawicach, a po drugie nie ma takiej konieczności. Zaś kapelusz pszczelarski dobrze jest jednak mieć w pasiece.

Wiem, że bez trudu łapie Pan 90% rojów ze swojej pasieki. Wiem, że roje uwiązują grono rojowe na pasiece w pobliżu uli na rojołapkach zbudowanych przez Pana o bardzo prostej konstrukcji. Na czym polega budowa tej rojołapki i jej skuteczność?Na początku swój ,,wynalazek” nazwałem rojołapką. Jest to jednak nazwa błędna ponieważ urządzenie to nie łapie roi, tylko je wabi. Ale chyba nie nazwa jest najważniejsza. Rojowabik zbudowany jest z deski przymocowanej do wygiętej rurki. Elementem wabiącym roje pszczele jest znajdujący się pod deską pół krążek wykonany także z deski pokryty woskiem pszczelim. Zapach wosku oraz pół krążek wyglądający jak kawałek plastra pszczelego wabią roje. Dodatkowo pozostający na desce zapach po wcześniej zebranych rojach wabi pszczoły.

Czy korzysta Pan z jakieś preparatów zapachowych, sztucznych feromonów królowej, ziół etc. do wabienia rojów?

Nie korzystam z żadnych sztucznych preparatów zapachowych, ponieważ nie ma takiej potrzeby. W tym roku wszystkie roje uwiązały grona rojowe pod rojowabikami.

Według jakiego klucza ustawia Pan rojołapki w konkretnych miejscach i czy rojołapki co roku stoją identycznie?

Rojowabiki należy rozstawiać z pszczelarskim wyczuciem, pod gałęziami drzew lub krzewów tak, aby były widoczne dla pszczół, a zwisające gałęzie tworzyły nad nimi baldachim. W naszej pasiece łowne rojowabiki każdego roku rozstawiam w tych samych miejscach, natomiast niechciane przestawiam w inne miejsca.

Czy na początku tej metody były większe trudności i ile sezonów zajęła Panu nauka?

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to wynalazek na miarę XXI wieku, ale ciągle czegoś się uczyłem i coś poprawiałem. Początkowo deskę mocowałem na stałe z rurką wbitą w ziemię. Zdarzało się, że przy wyciąganiu rury, lub przenoszeniu pszczoły spadły. Nie radzę natomiast przesadnie pucować rojowabików. Telefonują do mnie pszczelarze, że zastosowali poniklowane elementy stalowe, deskę wypolerowali, kilkakrotnie pomalowali najwyższej klasy lakierami lub farbami a i tak roje omijają je z daleka. Akurat w tym przypadku popełniali błędy, ponieważ czym deska jest starsza tym efekt jest lepszy. Po wyrojeniu się pszczoły najpierw krążą w pobliżu drzewa lub krzewu wypatrując odpowiednie miejsce do uwiązania grona rojowego. Ustawiony tam rojowabik jest bardzo atrakcyjnym miejscem do tego celu.

Przeczytaj także:  Wywiad z Elżbietą Kowalczyk

Wiem, ze zawsze pozwala Pan się wyroić rodzinie raz a później zostawia Pan jeden matecznik aby przeciwdziałać drużakom i trzeciakom. Czy każda rodzina która chce może się wyroić ten jeden raz czy są takie które Pan ogranicza w jakiś sposób?

Jestem przekonany, że wydanie jednego roju przez rodzinę pszczelą jest korzystne dla pszczół. Po wyjściu roju pozostaje w ulu wystarczająco dużo pszczół, aby normalnie funkcjonować. Czerw od jajeczek po wygryzające się młode robotnice. Dużo pokarmu zgromadzonego w plastrach. Wprawdzie nie ma czerwiącej matki, ale młoda znajduje się w mateczniku, który jeszcze tego samego dnia poddaję tej rodzinie. Jest to najłatwiejszy i niezawodny sposób poddawania matek. Proszę pamiętać, że przerwa w czerwieniu spowodowana wyjściem roju, jest także naturalnym przerwaniem namnażania się Varroa destructor, o czym tak mało się pisze, ponieważ podobno pszczoły nie roją się.

Wiem, ze częściowo pozwala Pan naturalnie według pszczelego uznania łączyć i dzielić się rojom które roją się jednocześnie a łączy zbyt małe roje dla Pana i roje które uwiązały się w grono rojowe bez matki na skutek np. jej uszkodzenia. Co wtedy się dzieje z takim rojem?

Z rojami z tego samego dnia praktycznie można robić wszystko. Można je łączyć dzielić, wymieniać im matki bez obawy, że pszczoły będą się ścinały. Udaje się to także następnego dnia, ale dosypanie kolejnej rójki po kilku dniach może zakończyć się źle. Jakimi pożytkami dysponują Pańskie pszczoły?

Jakimi pożytkami dysponują Pańskie pszczoły?

Wczesną wiosną pszczoły zbierają pyłek i nektar głównie z leszczyny, brzozy, olchy, wierzby a w kwietniu z mniszka lekarskiego, drzew owocowych i rzepaku. Rzepak ozimy jest głównym pożytkiem towarowym w mojej okolicy. Jest tu prawdziwe zagłębie rzepakowe. Po rzepaku jest niewiele akacji, dość dużo starych lip, ewentualnie spadź liściasta. W połowie lipca kończy się papu dla moich milusińskich.

archiwum H. Osiewalskiego

Jaki okres pracy w pasiece przypada na osadzanie rojów? Rozumiem, ze głównie przypada on na pożytek rzepakowy?

Odpowiadam szczerze na każde pytanie, ale tym trafił Pan w sedno sprawy. Zauważył Pan, że nie mówiłem o późnych rojach, które należy obficie karmić, aby odbudowały gniazda przed zazimowaniem. Miodu zazwyczaj z nich zero, koszty tak, pracy przy przygotowaniu do następnego sezonu sporo. W mojej pasiece rodziny pszczele roją się na początku maja, a nawet w kwietniu, kiedy w pełni kwitną rzepaki. Osadzony 4 kg rój pszczeli w ciągu kilku dni odbudowuje ramki z węzą i zapełnia nadstawki miodem rzepakowym, a później także innymi. Matka bardzo szybko zaczerwia nowo odbudowane plastry z których po 21 dniach wygryzają się młode robotnice gotowe do pracy jeszcze na akacji, lipie, ewentualnie spadzi. W tych rodzinach, po wsypaniu pszczół do ula, sprawdzam tylko czy matka podjęła czerwienie i na tym koniec z grzebaniem w ulach. Co jakiś czas wiruję z nich tylko miód.

Czy nowo osadzony rój daje porównywaną ilość miodu towarowego w sezonie co macierzak? A jeśli nie to mniej czy więcej?

Widzę, że jest Pan dociekliwy, ale o liczbach nie będę mówił. Odpowiem tak: Ja obliczam wydajność miodową z jednej rodziny pszczelej dzieląc ilość odwirowanego miodu w całym sezonie przez liczbę posiadanych rodzin wiosną. Nie ważne, jak kto gospodaruje pszczołami, ważne jest to jakie są efekty jego pracy. Nie wierzę, aby ,, nowoczesny” pszczelarz wykonujący zbędne i pracochłonne zabiegi ograniczające rozwój rodzin pszczelich osiągał zbliżone wyniki.

Przeczytaj także:  Rozmowa z profesorem Jerzym Woyke

Rój osadza Pan na węzę. Gdzie zaopatruje się Pan w węzę? Czy słyszał Pan może o węzie o zmniejszonych komórkach 5,1 i 4,9 mm? Ma ona na celu pomóc naszej europejskiej pszczole powrócić do jej mniejszych rozmiarów jakie miała w XIX wieku. Może to przyczynić się do jej większej odporności m.in. na roztocze Varoa Destructor.

Węzę najczęściej kupuję, ale także powierzam wosk pozyskany w naszej pasiece do przeróbki na węzę. Prekursor stosowania węzy o zmniejszonych komórkach do 5,1 i 4,9 jest moim serdecznym kolegą, którego przy okazji pozdrawiam. Ponieważ, nie wprowadzałem takiej węzy do moich rodzin i na tym się nie znam, nie wypowiadam się w tym temacie. Uważam jednak, że należy próbować różnych sposobów, aby naszym milusińskim działo się coraz lepiej.

Jakby Pan odniósł się do zarzutów innych pszczelarzy, że na gospodarkę rojową trzeba mieć mnóstwo czasu i nie da się w ten sposób prowadzić pasieki pod względem ekonomicznym co do ilości miodu i czasu? Pana pasieka jest przecież tego zaprzeczeniem.

W odpowiedzi na zarzuty, że na gospodarkę rojową trzeba mieć czas odpowiem faktami: Kiedy miałem 120 rodzin pszczelich wraz z żoną pracowaliśmy zawodowo, a pszczołami zajmowaliśmy się tylko po godzinach pracy, w wolne soboty i niedziele, a także w urlopy. Prowadziliśmy przy tym gospodarkę wędrowną. Po zakończeniu pracy w 1996 roku rozbudowaliśmy pasiekę do 200 – 320 rodzin i przez cały czas pracowaliśmy tylko w dwójkę. Jestem pewien, że przy moim dobrze zorganizowanym sposobie prowadzenia pasieki mam o wiele mniej pracy, niż wszyscy Ci, którzy zapobiegają, zamykają, izolują, przekładają, tworzą, przestawiają, nalatują i Bóg wie co jeszcze czynią, aby pszczołom ciągle przeszkadzać. Podejrzenie, że z ekonomią jest u mnie nie tak jest bezpodstawne, ponieważ liczyć to jeszcze potrafię. To właśnie ekonomiczne myślenie spowodowało, że wyeliminowałem wiele zbędnych czynności wykonywanych w pasiekach.

Jaka jest standardowa ilość rojów sezonowo w Pana pasiece? I czy zna Pan rekordową ilość rojów w sezonie oraz podczas jednego dnia jakie Pan osadził?

Ponieważ, obiecałem szczerze odpowiadać na Pana pytania podaję, także swoje ,,niechlubne” rekordy. Do tej pory roiło się średnio około 90% rodzin pszczelich w naszej pasiece. W tym roku po raz pierwszy wyroiły się wszystkie rodziny. W 2001 jednego dnia wyroiły się 34 rodziny, co do tej pory jest rekordem dnia. Wszystkie roje zebrałem nie wchodząc choćby na jeden szczebel drabiny i zasiedliłem jako nowe rodziny. Kiedy jeden z młodych pszczelarzy obejrzał mój film, zatelefonował i powiedział, że należy mi się tytuł mistrza Polski w zbieraniu roi. Podziękowałem.

Od czego zależą te zmienne?

Ilość rojów w sezonie zależy przede wszystkim od siły rodzin pszczelich, pożytków oraz pogody. Jeżeli pszczelarz będzie budował z wyprzedzeniem długie baraki lub wysokie wieżowce, a pszczoły w takich ulach będą bawiły się w chowanego, to tak prowadzone rodziny nie wyroją się, ale miodu i innych produktów pszczelich z nich będzie niewiele.

Dziękuję za rozmowę. Życzę zdrowia i wytrwałości w dalszym pszczelarzeniu.

Dziękuję za dociekliwe pytania i serdecznie pozdrawiam wszystkich pszczelarzy.

P.S. Od kwietnia 2008 do maja 2009 roku drukowany był w ,,Pszczelarzu Polskim” comiesięczny cykl moich artykułów zatytułowany ,,Rok w mojej pasiece” w których dość obszernie opisałem w jaki sposób prowadzę swoja pasiekę. Natomiast film, który można zamówić jest uzupełnieniem do napisanych tekstów, ponieważ nie zawsze to co się przeczyta, jest tak samo przekonywujące,jak to co można zobaczyć. Zachęcam do przeczytania w w/w prasie pszczelarskiej wspomnianych tekstów, oraz do przejrzenia mojej strony internetowej: www.rojpasieka.republika.pl. Zainteresowani pszczelarze będą mogli z tych publikacji skorzystać, aby więcej dowiedzieć się o mojej metodzie gospodarowania.