Miasto na pierwszy rzut oka wydaje się beznadziejnym miejscem dla pszczół. Dużo betonu, dużo asfaltu i pełno ludzi biegających za swoimi sprawami. Jednak kiedy zaczniemy zwracać uwagę na rośliny które kwitną dostrzeżmy na nich różne owady a m.in. pszczoły miodne. Wtedy zastanowimy się, że jednak miasto może być bardzo dobrym terenem dla pszczół choćby biorąc pod uwagę brak monokultur uprawowych które poddawane są różnym zabiegom i opryskom chemicznym. W dodatku od wczesnej wiosny do późnej jesieni w mieście zawsze pojawiają się rośliny, krzewy czy drzewa które dostarczą pszczołom pyłku i nektaru potrzebnego na rozwój czy przeżycie.
W ramach odkrywania różnych sposobów pszczelarstwa wybrałem się z kolegą Zenonem który umówił nas na spotkanie z pewnym bardzo życzliwym pszczelarzem posiadającym pszczoły w centrum dużego miasta. Oczywiście z chęcią wybraliśmy się do jego miejskiej pasieki podpatrzeć jak pszczółki dają sobie radę w warunkach miejskich pożytków…
Mała pasieczka 6 pniowa po środku bloków, ruchliwych ulic stoi sobie spokojnie przy ogrodzeniu i swoim kolorowym wyglądem już z daleka czyli prosto z ruchliwej ul. Warszawskiej rzuca się w oczy. Ojciec Józef, który jest opiekunem i właścicielem pasieki twierdzi, że pszczółki nie sprawiają najmniejszych kłopotów i od rana zasuwają na pożytki nie zwracając uwagi na spacerujących ludzi kilkadziesiąt metrów dalej chodnikiem. Jeden z uli zrobiony jest na kształt kościółka w którym pszczoły mają się bardzo dobrze tak jak i z resztą pszczoły w innych ulach. Widać, że życie miejskie i różnorodność pożytków służy pszczołom. Ten rok jak ocenia pszczelarz jest bardzo miodny i pszczoły miejskie zaliczyły już dwa miodobrania odpłacając się za należytą opiekę. Ojciec Józef mówi, że z pszczołami ma kontakt od dziecka i bardzo chętnie się nimi zajmuje. W poprzedniej parafii w Krakowie również opiekował się pszczołami w mieście i jak mówił miodu zawsze mieli bardzo dużo. W jego ulach zamieszkuje pszczoła kraińska o bardzo łagodnym usposobieniu bo nawet nasza wizyta i bezpośrednia obecność nie sprawiały zaniepokojenia u pszczół a my z ciekawością podnosiliśmy dach kościółka aby zajrzeć do środka i zobaczyć jak mają urządzone gniazdo.
Ciepły i parny dzień zachęcał pszczoły do pracy które wyczyniały niesamowite loty i uwijały się na pożytku lipowym. Patrzeć na taką pracę pszczół i powracające ciężkie zbieraczki do ula można zamarzyć o pasiece w mieście. Kto wie może i nasze stowarzyszenie „Wolne Pszczoły” w krótce znajdzie swój kawałek dla miejskich wolnych pszczół i będzie promować naturalne pszczelarstwo na większą i bardziej zauważalną skalę.