Jak przekonania wpływają na sukces?
Jak tylko zaczynasz wspominać o tym, że przekonania mogą wpłynąć na wynik działania, wielu od razu przyjmie założenie, że masz nienaukowe podejście. Z drugiej jednak strony wszystkie obecne badania powodzenia i porażek dotyczących wdrażania projektów komputerowych lub innych projektów związanych ze środowiskiem biznesowym, wskazują, że sukces lub porażka zależą w dużej mierze od ich „akceptacji” przez pracowników i kierownictwa. Każdy, kto śledzi doniesienia naukowe, widzi również tą samą zależność. Czy chcesz w to wierzyć czy nie, „akceptacja” jest „przekonaniem”. Przekonanie może sprawić, że coś zadziała. Jest także grupa osób, która uważa, że przekonania nie mają nic wspólnego z sukcesem czy porażką, a tylko „fakty”. Ale wszystko od „Dzielnej małej ciuchci” („The little engine that could”), do prawdziwych opowiadań takich jak o Edisonie testującym tysiące rodzajów żarników, aby wynaleźć działającą żarówkę, dowodzi, że wiara jest równie ważnym czynnikiem powodzenia każdego przedsięwzięcia.
Nie zrozumcie mnie źle, proszę. Nie powiedziałem, że Edison mógł po prostu „uwierzyć”, że każdy z tych żarników zadziała. Ale musiał wierzyć, że jest gdzieś ten właściwy i to popychało go do prób dopóki nie odkrył tego właściwego. Nawet jeżeli będziesz pracował ciężko do granic swoich możliwości i miał bardzo mocne przekonanie, wciąż możesz ponieść porażkę. Osiągniecie celu wymaga dostosowania szczegółów przedsięwzięcia do tego, co odkryłeś o rzeczywistych zasadach działania. Ale bez przekonania, że to, czego się podjąłeś, jest możliwe, spróbujesz raz i się poddasz.
Dysonans poznawczy
Wydaje mi się, że po prostu nie da się działać skutecznie będąc w stanie dysonansu poznawczego pomiędzy tym, co próbujesz zrobić, a tym jak postrzegasz świat. Kiedy próbujesz podjąć jakieś wyzwanie, które zgodnie z twoją wizją świata wydaje się niemożliwe, jest bardzo prawdopodobne, że poniesiesz porażkę. Jeżeli natomiast wierzysz, że gdzieś znajduje się rozwiązanie i jesteś skupiony na jego znalezieniu w ramach swojego postrzegania rzeczywistości, z dużym prawdopodobieństwem znajdziesz jakiś sposób, który zadziała. Z tego powodu zrobiłem stronę dotyczącą „Pszczelarskiej filozofii”. Uważam, że jeżeli chcesz odnieść pszczelarski sukces, musisz praktykować pszczelarstwo w ramach swoich przekonań.
Diabeł tkwi w szczegółach
Powodzenie czy porażka każdego przedsięwzięcia wynika z detali. A wiara i przekonania motywują nas do odkrywania szczegółów. Wielokrotnie mówiłem, że mogę wykazać jako prawdziwe dwa całkowicie przeciwstawne rozwiązania kontrowersyjnych zagadnień pszczelarskich, w zależności od tego jaką chciałbyś usłyszeć odpowiedź. Kontrowersje i fakt, że prawdziwe mogą być dwie przeciwstawne odpowiedzi, wynikają z tego, że powodzenie lub porażka zależy nie od podstawowej zasady, a od otaczających okoliczności. Ci, którzy opierają swoje doświadczenia na jakimś zbiorze okoliczności mogą dojść do całkowicie innego wniosku niż ci, którzy opierają doświadczenia na innych przesłankach.
Przykłady szczegółów
Wyjdźmy poza rzeczywistość pszczelarską. Kiedyś zadzwoniła do mnie przyjaciółka, aby poprosić o radę, gdyż zbiornik ciśnieniowy na jej pompie ze studni był nieszczelny. Powiedziałem jej, że zbiorniczek prawdopodobnie stracił zabezpieczenie przeciw korozji i po prostu przerdzewiał na wylot. Powiedziałem jej, że może:
- kupić cienko-gwintowany samo-uszczelniający się korek do oleju;
- kupić wiertło dokładnie w rozmiarze wału korka (nie gwintu), albo trochę mniejsze;
- kupić uszczelkę;
- przewiercić się przez przerdzewiałe miejsce gdzie powstała nieszczelność;
- założyć uszczelkę na korek;
- wkręcić korek w otwór.
Powiedziała mi, że już tego próbowała. Więc poszedłem do niej obejrzeć. W otworze był wkręt blacharski szeroko gwintowany i oczywiście zbiornik bardzo przeciekał. Zrobiłem zgodnie z moją własną instrukcją i udało się zatkać wyciek, a pompa działała potem jeszcze przez pięć czy sześć lat. Czy zadziałało dzięki moim przekonaniom? Nie, ale to one pozwoliły mi znaleźć rozwiązanie problemu. Wierzyłem, że rozwiązanie jest możliwe i dostosowałem szczegóły do rzeczywistości w tej sytuacji.
A teraz popatrzmy na to od drugiej strony. Mógłbym po prostu powiedzieć, żeby wkręcić śrubę w ten zbiornik. Podałbym technicznie poprawne rozwiązanie, ale nie zawierające szczegółów, które sprawiają, że ma ono szansę zadziałać. Ponieważ przyjaciółka i tak zignorowała istotne detale, wydaje mi się, że rozwiązanie zadziałoby dokładnie tak samo źle. Dlaczego moje „wkręcenie śruby” zadziałało, a jej nie? Dlatego, że ja zastosowałem wszystkie możliwe szczegóły rozwiązania, aby osiągnąć zamierzony cel. Dlaczego? Bo uważałem, że to rozwiązanie może zadziałać i dlatego podjąłem wysiłek, aby to urzeczywistnić. Nie zastosowałem półśrodka, na zasadzie: „zobaczmy czy się uda”. Podszedłem do zagadnienia od samego początku z przeświadczeniem, że rozwiążę problem i zrobię wszystko co tylko mogę, żeby urzeczywistnić to, w co wierzę. Miałem też w zanadrzu kilka planów zapasowych (jeden z nich zastosowałem kilka lat później, gdy gwint na wkręconym korku przerdzewiał).
Zmierzam do tego, że „akceptacja” i „przekonanie” to cały klucz do sukcesu. Oczywiście przyznaję, że wkręt blacharski mojej przyjaciółki nie zadziałałby, niezależnie od siły wiary w to, że zatka przeciek (a myślę, że nigdy nie miała takiego przekonania). Myślę jednak, że gdyby wiedziała, że to jest właściwe rozwiązanie, zastanowiłaby się nad jego szczegółami i zoptymalizowała szansę powodzenia. Poprawianie szczegółów oczywiście przychodzi z czasem i doświadczeniem, a niekiedy wymaga eksperymentowania (jak w przypadku Edisona i jego tysięcy prób z żarnikiem). Można też szybciej wypracować rozwiązanie słuchając kogoś, kto już wcześniej zrobił to, do czego dążymy (ja naprawiałem przerdzewiałe pompy przez kilka dziesięcioleci i stąd wiedziałem, jakie rozwiązanie ma szansę działać). Dokładnie to samo można zastosować do pszczelarstwa.
Zamiast samemu odkrywać szczegóły posłuchaj kogoś kto już je wypracował
Przekonania prowadzące do sukcesu są w części motorem do dopracowania szczegółów, a nie wykonywania pobieżnych prób. A to prowadzi mnie do kolejnej mojej frustracji. Praktycznie za każdym razem, kiedy ktoś próbuje przeprowadzić eksperyment w jakiejkolwiek materii, nie zawraca sobie głowy znalezieniem kogoś z osiągnięciami, by zapytać go o drobiazgi, które zapobiegną porażce. Upraszczając, jeżeli nie masz przekonania o sukcesie, nie odniesiesz go, bo nie wykonasz pracy, jak należy. Dlaczego nie poszukać kogoś, kto już osiągnął zamierzony cel, prześledzić jego praktykę, by odkryć, jak i dlaczego mu się udało. Wówczas miałbyś przekonanie, że cel jest do zrealizowania (bo to wynika z twojej obserwacji), ponieważ możesz skopiować odpowiednie rozwiązanie. Przykładowo, dlaczego chcąc się dowiedzieć czegoś o naturalnej komórce pszczelej, nie porozmawiasz z kimś, kto posiada setki uli z naturalnym plastrem, zanim poczynisz niezdarne próby we własnym zakresie? Rozmiar komórki zależy od wielu czynników, takich jak pora roku, cel użycia plastra i tym podobne. Znów, mogę powiedzieć, że znając zależności, mógłbym tak zestawić warunki, by uzyskać dowolny rezultat, w tym wypadku mniejszy lub większy rozmiar naturalnej komórki.
Nie uzyskasz właściwej odpowiedzi zadając niewłaściwe pytania W filmie „Ja, Robot” bardzo podobają mi się sceny, w których hologram mówi do Willa Smitha: „Przepraszam, ale mam ograniczoną liczbę odpowiedzi. Musisz zadać właściwe pytanie”. Za każdym razem, gdy twoje pytanie będzie niejasne, albo podasz mgliste kryteria, dostaniesz bezwartościową odpowiedź. Popatrzmy na błąd, który sam kiedyś popełniłem. Gdy zaczynałem zajmować się pszczołami, nie miałem pieniędzy, żeby kupić podręcznik. Wiele z dostępnych książek w bibliotekach było starych, jak na przykład książki Doolittle’a czy Millera. Jednym z zagadnień poruszanych w książce było „porzucenie” nadstawek na pasieczysku, jako sposób na opróżnienie ich z pszczół przed miodobraniem. Nie miałem doświadczenia i wiedzy o porach występowania pożytków, więc kiedy tego spróbowałem, zakończyło się to kompletną klęską. Rabunki rozwinęły się do przerażających i niekontrolowanych rozmiarów i walczyłem jeszcze z nimi tygodnie później. Nie zamierzałem już nigdy próbować tego sposobu. Zamiast przyjąć, że metoda może mieć swoją wartość, spróbowałem jej raz i poddałem się.
Potem spotkałem kogoś, kto używał tej metody cały czas i dowiedziałem się, że można ją stosować w czasie nektarowania, a nigdy w okresie bezpożytkowym. Wówczas luka pomiędzy pomiędzy moim doświadczeniem i tym co wyczytałem w książce, przestała istnieć. Zorientowałem się, że ktoś może doceniać zalety metody, choć miałem kompletnie odwrotne doświadczenia. A więc jeżeli moje pytanie brzmi: „Czy metoda pozostawienia nadstawek miodowych na pasieczysku jest dobra do ich opróżnienia z pszczół”, to znaczy, że nie zadaję go właściwie. Jest zbyt mgliste, a moje doświadczenia są mało użyteczne. Praktyka innych osób może różnić się znacząco od mojej, w zależności od różnych czynników, których nie brałem pod uwagę gdy zadawałem pytanie. W zasadzie oczywisty wniosek jest taki, że było postawione niewłaściwie. Przekonanie, że C.C. Miller ma rację, albo że metoda jest dobra, powinno mnie raczej skłonić do zadania właściwych pytań, a nie do poddania się. Prawdopodobnie rozpatrując tą metodę należało raczej zadać dwa pytania, aby odpowiedź miała sens:
- „Czy metoda porzucania nadstawek do opróżnienia z pszczół jest dobra w czasie pożytku?”
- „Czy metoda porzucenia nadstawek do opróżnienia z pszczół jest dobra w okresie bezpożytkowym?”
(Przy okazji dodam, że w zasadzie większość pszczelarskich pytań powinna być zadawana przy rozróżnieniu okresów „pożytku”, czy „bezpożytkowych”, a także w okresie „rozwoju rodziny” i „jesiennego zmniejszenia populacji”.)
Wobec dokładnie przeciwstawnych poglądów na temat i nie mając wystarczającej wiedzy, powinienem sformułować pytanie w taki sposób:
W jakich warunkach metoda pozostawienia nadstawek, by pszczoły same je opuściły, zadziała poprawnie, a w jakich nie?.
Wówczas miałbym szansę uzyskać pomocną odpowiedź, zamiast pozbawionej sensu. Z moich doświadczeń wynika, że ludzie często uzyskują bezużyteczne informacje, ponieważ nie zadają właściwych pytań.
Wzorzec kontra rzeczywistość
Powiążmy teraz powyższe rozważania z naszym „modelem świata”. Rzeczywistość jest nieskończenie złożona i nikt tak naprawdę nie jest w stanie jej pojąć. Aby rozwiązywać problemy, upraszczamy ją do „modelu”, który, jak wierzymy, zawiera wszystkie istotne zagadnienia. Ten „model” jest wzorcem, według którego rozwiązujemy problem. Posłużmy się prostym, praktycznym przykładem. Mój tata zawsze mówił mi, że aby powstało spalanie w silniku, potrzebujemy benzyny, powietrza i iskry. Jeżeli spełniasz te trzy warunki, wszystko powinno działać. I działało przez większość mojego życia, dopóki nie powstał problem z łańcuchem rozrządu. W tym momencie musiałem rozszerzyć swój „model”, swój „wzorzec”, aby uwzględniał koordynację czasową tych elementów. Potrzeba benzyny, powietrza i iskry w odpowiednim czasie. Jeżeli masz prosty jednotłokowy silnik z popsutym pierścieniem lub zaworem, zapewne będziesz musiał go rozszerzyć o „sprężanie”. Jeszcze bardzo wiele czynników gra tam rolę, ale w tej chwili nie o to chodzi. Zmierzam do tego, że zawsze będziemy upraszczać nasze modele tylko do tych czynników, które pomogą nam znaleźć rozwiązanie, gdyż nie możemy brać pod uwagę wszystkiego. Ten konkretny model może być odpowiedni do uruchomienia silnika, ale inne wzorce mogą mieć znaczenie przy utrzymaniu go w ruchu. Czasem okazuje się, że zastosowane wzorce są niewłaściwe i musimy je dopasować. Nasz „model świata” nigdy nie jest „właściwy” czy „prawdziwy” – jest po prostu użyteczny lub nieużyteczny do rozwiązania konkretnego problemu. Patrząc od innej strony, jeżeli próbujemy rozwiązać problem w sposób sprzeczny z naszym modelem świata (naszym osobistym systemem wierzeń), nie wiemy jak dostosować szczegóły, aby rozwiązanie zadziałało, gdyż działamy w nieznanym, poza granicami naszego wzorca. Jeżeli go nie dostosujemy, prawdopodobnie nie będziemy w stanie znaleźć rozwiązania, które stoi w sprzeczności z naszym modelem. Innymi słowy jeżeli nie wierzymy w nasz model, nie opracujemy szczegółów rozwiązania.
Mój dawny szef mawiał, że dla każdy uważa swój pomysł za najlepszy, ponieważ to on go wymyślił. Nie mówił tego dla hecy. Powodem dla którego ktoś wpadł na dany pomysł, jest zgodność tego rozwiązania z jego własnym modelem świata, a powodem, dla którego uznaje pomysł za najlepszy jest harmonia w jakim z nim pozostaje. Rozwiązanie ma sens dla tych, którzy je wymyślili, bo znajduje się w odpowiednich ramach. Pomysł ma racjonalne szanse realizacji, ponieważ jego autor wie jak poruszać się w tych ramach i „akceptuje” koncepcję. Ma do tego „przekonanie” bo pasuje to do sposobu jego myślenia.
Powodzenie w jakiejkolwiek dziedzinie ma większe szanse, jeżeli poruszasz się w ramach swojego systemu przekonań.
Powodzenie w jakiejkolwiek dziedzinie jest także bardziej prawdopodobne, jeżeli jesteś zdeterminowany do znalezienia sposobu aby znaleźć działające rozwiązanie.