Archiwa tagu: Krzysztof Smirnow

Notatnik pasieczny cz. 4

Wiosna – coraz więcej zajęć

Tekst pochodzi ze strony. Przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora. Data publikacji oryginału: 2007

 Ostatnie dwa tygodnie kwietnia i pierwszy tydzień maja to krytyczny, ale i interesujący okres w pasiece, która przeprowadza przez zimę mnóstwo rodzin odkładowych. Najbardziej obiecujące, przezimowane matki mają jeszcze w czerwcu, przed początkiem głównego pożytku, zostać poddane w rodzinach produkcyjnych. Najlepszy moment do oceny rodzin, które przetrwały zimę, oraz do wyznaczenia potencjalnych matek zarodowych wypada pod koniec kwietnia i na początku maja. Zwykle zaczynam od rodzin produkcyjnych, gdzie mam nadzieję znaleźć matki reprodukcyjne do dalszego pomnożenia – najważniejsze królowe w pasiece. Pamiętacie mój esej z zeszłego roku: kolorowymi pineskami oznaczam, kiedy dana rodzina otrzymała nową matkę i jakiego pochodzenia. Matki biorę z odizolowanego pasieczyska i przycinam im skrzydełko. Muszą mieć co najmniej 20 miesięcy i spędzić całe życie wśród pszczół nieleczonych, żyjących na niezanieczyszczonym lekarstwami wosku przynajmniej od 2002 roku. Pierwszą zimę spędziły w ulach odkładowych, a następnie, w roku 2006, otrzymały możliwość zbudowania rodziny produkcyjnej, która dała dobry plon miodu. Matka, aby stać się zarodową, musi „zdać” taki egzamin i po swojej drugiej zimie wciąż zapewniać zdrową, pełną życia rodzinę. Wiosną 2004 roku zdołałem znaleźć zaledwie jedną królową z kwalifikacjami do hodowli – córkę z matki SMR (Supressed Mite Reproduction, dziś nazywane VSH – Varroa Sensitive Hygiene), którą pozyskałem z Glenn Apiaries. W roku 2005 miałem trzy matki reprodukcyjne z przezimowanych rodzin produkcyjnych. Dopiero w 2006 roku mogłem przebierać w matkach reprodukcyjnych. Co ciekawe, w tym czasie trudno już było znaleźć reproduktorkę spośród linii SMR – moje inne rodziny zyskiwały na sile, gdy te z SMR stopniowo upadały. (Nie należy z tego wyciągać pochopnych wniosków: wszystkie moje rodziny SMR pochodziły od zaledwie dwóch matek o czystych cechach SMR. To o wiele za mało do oceny całego programu hodowlanego.)

Mini-nukleusy z zapisanymi na daszkach i ściankach oznaczeniami
Mini-nukleusy z zapisanymi na daszkach i ściankach oznaczeniami

Jeżeli nie zdołam znaleźć wystarczającej liczby reproduktorek wśród rodzin produkcyjnych, muszę wrócić do przezimowanych odkładów i użyć matek tylko częściowo przetestowanych. Tak właśnie utrzymywałem wszystkie swoje rodziny w pierwszych, brutalnych etapach procesu selekcji. Metoda wydaje się racjonalna, jako że pasieka rok po roku zyskiwała na sile i odporności.

Wróćmy do przezimowanych odkładów. W ciągu jednego, dwóch dni ostatniego tygodnia kwietnia staram się wszystkie obejść i nadać każdej pozycję w rankingu. To jedna z najciekawszych prac w roku. Wszystkie te matki są w tym samym wieku i bardzo jasno widać, które rodziny wyszły silniejsze ze swojego pierwszego, surowego egzaminu. Po prostu zapisuję na ulu ołówkiem stolarskim numer oznaczający wielkość kłębu. Odsłaniając rożek worka na ziarno, który służy mi jako powałka, mogę zdobyć 90% wiedzy istotnej na ten moment. Zaglądam głębiej tylko wówczas, gdy spodziewam się jakiegoś problemu, lub dostrzegam w rodzinie potencjał do dalszej hodowli, czy przekształcenia w rodzinę ojcowską.

Aby sprawdzić stan rodziny, wystarczy uchylić rożek powałki
Aby sprawdzić stan rodziny, wystarczy uchylić rożek powałki

Chociaż nie planuję przekładania larw w większej liczbie przed końcem maja, podczas pierwszej ładnej, wiosennej pogody, przy wziątku pyłkowym z klonów i wierzb, muszę znaleźć potencjalne rodziny ojcowskie. Jeżeli przekładanie larw ma się rozpocząć 31 maja, matki rodzin ojcowskich muszą czerwić na plastrach trutowych już około 10 maja. Pamiętajcie, że jeżeli stosujecie metodę izolowanego unasienniania ze względnie niewielką liczbą rodzin ojcowskich, wasze matki unasienniają się nie z pszczołami tworzącymi rodziny ojcowskie, a z ich matkami. Używając niektórych przezimowanych nukleusów do wychowu trutni, zawsze unasienniam nowe serie matek z niektórymi z moich matek reprodukcyjnych z roku poprzedniego. Podczas wiosennej oceny poprzednich rodzin hodowlanych staram się znaleźć cztery najlepsze (z czterech różnych linii genetycznych), które nie dokonały cichej wymiany i nadal mają zdrowe, żywotne królowe, które przeżyły trzecią zimę. Jeżeli to możliwe, staram się wyznaczać daną rodzinę do hodowli trutni tylko raz na cztery lata. Dwadzieścia cztery odkłady z córkami z tych czterech wybranych matek zostaną rodzinami ojcowskimi w bieżącym sezonie.

W pierwszej dekadzie maja mniszek zwykle już kwitnie, a ja podaję pierwszy plaster trutowy, gdy rodzina ojcowska wciąż jeszcze pozostaje w jednym korpusie. Używam starych plastrów z komórkami trutowymi zajmującymi co najmniej połowę jednej strony. Zapewniam odpowiednią siłę rodziny (w razie potrzeby dodaję pszczół i czerwiu), gdy kładę plaster trutowy w środku gniazda. W tym czasie obserwuję rodziny ojcowskie o wiele uważniej niż pozostałe w pasiece – szczególnie, jeżeli trwa dobry wziątek z mniszka. Od siedmiu do piętnastu dni po podaniu pierwszego plastra trutowego, przewożę rodziny ojcowskie na trutowisko i stawiam na korpusie zawierającym siedem ramek zasklepionego, płynnego miodu oraz trzy ramki suszu, z których jedna zawiera komórki trutowe. Dziesięć, dwadzieścia dni później dodaję na górę trzeci korpus z odrobiną miodu, suszem i kolejną ramką trutową. Taka kombinacja zapewnia matkom rodzin ojcowskich właściwą przestrzeń i zapasy, by utrzymać czerwienie na trutnia w odpowiednim czasie, bez względu na pogodę, czy inne skrajne uwarunkowania. Po dodaniu trzeciego korpusu rodziny ojcowskie wymagają już bardzo niewiele uwagi.

Wyprzedziłem nieco sprawy. Musimy wrócić do doliny, gdzie zaczynają się prawdziwe prace wiosenne. Pod koniec kwietnia i na początku maja, po przeliczeniu i ponumerowaniu rodzin, na dobre rozpoczynają się stałe prace na pasieczyskach. To niesamowity okres w roku, gdy zawsze przychodzi taki dzień, że kładziemy się spać zmartwieni, czy biedne pszczółki sobie poradzą, a budzimy się następnego ranka, by stwierdzić, że znalazły się już całkowicie poza wszelką kontrolą. Nukleusy trzeba przewieźć na najbardziej ich potrzebujące pasieczyska, a rodzinom produkcyjnym wymienić matki i wyrównać siłę. Te prace idą stale, świątek-piątek, niezależnie od pogody przez cały pożytek mniszkowy, który przebiega mniej więcej od 1 do 25 maja.

Nukleusy na pace auta
Nukleusy na pace auta

Gdy proces się rozpocznie, ogólny plan polega na codziennym transporcie jednego ładunku nukleusów, a następnie resztę dnia spędzam na wyrównywaniu siły, wymianie matek i poszerzaniu przestrzeni w rodzinach produkcyjnych na ich pasieczyskach. Oczywiście pogoda odgrywa ważną rolę w ustalaniu porządku prac. Jeżeli dzień jest ciepły i słoneczny, można wymienić wiele matek i wykonać wiele innych prac. Jeżeli jest chłodno i mokro, cały dzień przewożę rodziny nukleusowe, by mieć więcej czasu, gdy pogoda się poprawi.

Nukleusy przewozi się na toczki produkcyjne dla wyrównania zimowych strat, na pasieczyska, z których odbywa się sprzedaż oraz do miejsc przygotowanych do produkcji następnego plonu rodzin odkładowych. Po dokonaniu rankingu łatwo jest zajmować się nimi i przenosić we właściwym porządku, zaczynając od najsilniejszych. Kolorowe pineski na ulu ukazują w skrócie sytuację rodzin i pozwalają je przekierować do odpowiednich miejsc.

Utrzymuję stale jeden toczek z byłymi rodzinkami weselnymi przywiezionymi późnym latem z odizolowanego pasieczyska. Na wiosnę znajduje się tam czwarta, czy trzecia część z moich najwartościowszych nowych matek, których nie chcę stracić. Używam ich do wymiany królowych w rodzinach produkcyjnych lub do poddania w odkładach utworzonych z tych rodzin.. Zawsze spędzam parę dni po prostu łapiąc i usuwając jak najwięcej niepożądanych matek. Na trzeci dzień wyłapuję potrzebną liczbę matek z rodzinek weselnych, przycinam im skrzydełko, wkładam do klateczki z paroma robotnicami towarzyszącymi i robię korek z ciasta. Przewożę je w specjalnym pudełku, w którym w łatwy sposób mogę się orientować,z których rodzin pochodzą. Najsłabsze z wyłapywanych matek pozostawiam w ulikach i łączę z osieroconymi rodzinkami. W ciągu paru tygodni te „wieże” dostarczą pszczoły i czerwiu dla tegorocznego izolowanego trutowiska. Te „słabe” królowe błyskawicznie odbudowują rodziny, gdy tylko do ich rodzin doda się mnóstwo młodych pszczół, czerwiu i trutni. Młody czerw trutowy przenosi przecież geny zeszłorocznych matek reprodukcyjnych. Po wykonaniu tej pracy klateczki z królowymi zabieram prosto do osieroconych rodzin produkcyjnych i wciskam pomiędzy ramki na górze gniazda. Od czasu, gdy zaprzestałem leczenia pszczół, nie sądzę, abym podczas mniszkowego wziątku kiedykolwiek utracił matkę stosując tę procedurę. Każda rodzina zostaje oznaczona kolorem ukazującym pochodzenie nowej matki.

Pudełko do przewozu matek posegregowanych wg pochodzenia
Pudełko do przewozu matek posegregowanych wg pochodzenia

Wykonuję te prace co roku, ale wciąż mam nowe doświadczenia, zależnie od pogody, kondycji pszczół, zapotrzebowania na odkłady, matki i miód. Siła tego systemu i jego odporność bierze się z wielkiej elastyczności i wysokiej produktywności w przeliczeniu na korpus. W kwietniu i maju można zdecydować o przeznaczeniu większej ilości pszczół na sprzedaż, lub przekierowaniu zasobów na produkcję miodu, czy wychów matek. Po zimie, która pociągnęła za sobą małe straty, prace wiosenne przypominają wyścig, by zdążyć ze sprzedażą klientom wszystkich przezimowanych odkładów i zapewnić wystarczającą ilość miejsca pozostałym rodzinom. Jeżeli straty zimowe są spore, na wiosnę zarabiam mniej, ale mam więcej czasu dla każdej rodziny, która przetrwała. Mogę też wykonać wiele prac niemożliwych w innych latach. Jeżeli zmierzacie w stronę całkowicie nie leczonej pasieki, rodziny, które przetrwały trudną zimowlę, stanowią podstawę o wiele większego sukcesu w przyszłości. Niesamowita liczba nowych rodzin może powstać tylko dzięki utrzymywaniu wszystkich rodzin na jednym korpusie podczas mniszkowego wziątku i zabieranie im ramek z nakropem oraz tych z zasklepionym czerwiem i obsiadającą pszczołą, kiedy tylko zaczynają się tłoczyć. Jeżeli zaczynacie te nowe rodzinki dając im mateczniki, wiele roztoczy Varroa w zasklepionym czerwiu zdąży się zbyt zestarzeć, aby utrzymać zdolność reprodukcji, zanim pojawi się nowy czerw do zarażenia. Taki plan stanowi wykonalną metodę redukcji porażenia warrozą dla całej pasieki. Nawet tutaj, gdzie główny wziątek zaczyna się w czerwcu, uzyskiwałem dobre wyniki produkcji miodu z tych nowych matek ograniczając je do jednego korpusu i dodając nadstawki nad kratą odgrodową. Po odebraniu miodu stawiam pustą półnadstawkę pod każde gniazdo i te rodziny zwykle zaskakują mnie zbierając prawie cały niezbędny zapas zimowy po 15 września. Pszczoły Primorskie oszczędziły mi ogromną ilość czasu i pieniędzy przez samodzielne gromadzenie jesienią całego swojego zimowego zapasu. Na wiosnę mogą mieć one znacznie mniejszy kłąb niż potrzebują pszczoły włoskie, a przecież jeszcze wypracują dobry zbiór miodu.

Oznaczenie nukleusów kolorowymi pineskami
Oznaczenie nukleusów kolorowymi pineskami

Mała seria mateczników na początku maja może zdziałać cuda, ale generalnie nie polecam przekładania dużych partii larw aż do samego końca maja i początku czerwca. Pogoda temu nie sprzyja, a jest wiele innych prac do wykonania w tym czasie. Skorzystaj z maja, aby wzmocnić swoje przezimowane odkłady, wybrać matki reprodukcyjne i rodziny ojcowskie oraz poszerzyć rodziny produkcyjne suszem i paroma ramkami starego miodu jako rezerwą. Jeżeli dobrze nimi zarządzisz w maju, rodziny te wymagają naprawdę niewiele uwagi przez resztę sezonu – tylko dostawiania korpusów i odbioru miodu. Najlepszy czas na hodowlę nowych matek przyjdzie wystarczająco szybko – w czerwcu i lipcu.