Archiwum miesiąca: kwiecień 2017

V Zjazd Stowarzyszenia

W dniach 31 marca – 2 kwietnia 2017 roku po raz kolejny spotkaliśmy się w ramach cyklicznych zjazdów Stowarzyszenia „Wolne Pszczoły”. Tym razem został wybrany dobrze już nam znany ośrodek „Grabskie Sioło” w Budach Grabskich nieopodal Skierniewic. Dla niektórych była to już trzecia wizyta w tym miejscu, gdyż odbył się tam II Zjazd Stowarzyszenia, a ponadto gościliśmy tam w czasie pierwszego spotkania, zaledwie w kilka osób – tam tak naprawdę się poznaliśmy i zakiełkowała idea założenia naszego Stowarzyszenia.

Wiosenne spotkanie miało być spotkaniem dla członków Stowarzyszenia lub tych, którzy chcą złożyć deklarację członkowską. Pojawiły się więc trzy nowe osoby – czy złożą deklarację członkowską, przekonamy się w najbliższym czasie. Niektórzy z nas odnieśli wrażenie, że daje się zaobserwować wzrost oczekiwań wobec aktywności Stowarzyszenia. Może to i dobrze, bo będzie to dla nas większą mobilizacją. Z drugiej strony jednak każdy, kto może, daje już z siebie tyle, ile zdoła, lub uznaje za stosowne, godząc sprawy domowe, zawodowe i pszczelarskie. Możliwe, że wraz z rozrostem naszej struktury pojawi się więcej gotowych do pracy osób i przyniesie to jakieś efekty w przyszłości. Na razie jednak nasza działalność przynosi nam wystarczającą satysfakcję i to jest chyba najważniejsze. Zawsze można zrobić więcej, ale po pierwsze to pasja daje najwięcej zadowolenia, a po drugie, jeżeli podsumujemy to, co już udało się nam zrobić, pracując na rzecz Stowarzyszenia tylko w swoich nielicznych wolnych chwilach, to nie jest tego mało!

Grzesiowa pasieka
Grzesiowa pasieka

Zjazd jak zawsze zaczął się piątkową kolacją i wieczorem integracyjnym, trwającym do późnych godzin nocnych – nie widzieliśmy się w końcu przez parę miesięcy. Przy okazji poznawaliśmy nowych znajomych, którzy przyjechali na spotkanie po raz pierwszy. To była noc jedyna w swoim rodzaju. Jak zwykle.

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od obrad Stowarzyszenia, zaraz po śniadaniu. Z punktu widzenia prowadzenia dyskusji przeniesienie części formalnej z popołudnia na poranek było niewątpliwie dobrym pomysłem, bo pozwoliło większości z nas pozostać bardziej skupionymi. Z doświadczeń poprzedniego Zjazdu wiedzieliśmy, że w sobotnie popołudnie, zwłaszcza po piątkowym wieczorze integracyjnym, grozi nam rozprężenie i po prostu zmęczenie. Lepiej więc załatwić to co trzeba wcześniej, a potem już spokojnie oddać się rozmowom i zabawie. Prawda jest jednak taka, że musimy jeszcze wiele się nauczyć o moderacji i prowadzeniu dyskusji, aby zmierzała ona szybko do konstruktywnych wniosków i podejmowania konkretnych decyzji. Nie jest to jednak łatwe, gdy po prostu chcemy się wygadać, czy opowiedzieć sobie wzajemnie własne doświadczenia. Każdy z nas ma też inne oczekiwania związane ze Stowarzyszeniem i jego działalnością. Dobrze by więc było, gdyby udało się wypracować odpowiednie umiejętności, lub aby do Wolnych Pszczół dołączył ktoś z większym doświadczeniem w prowadzeniu tego typu dyskusji. W każdym razie wszyscy powoli się uczymy i zapewne niedługo uda się prowadzić nasze obrady znacznie sprawniej.

W czasie formalnej części podejmowaliśmy kilka tematów dotyczących przyszłej działalności Stowarzyszenia. Na początek przeprowadziliśmy dyskusję na temat statusu prawnego organizacji. Zdecydowaliśmy na razie pozostać w formie prawnej stowarzyszenia zwykłego (art. 40 i następne ustawy Prawo o stowarzyszeniach), gdyż taki status po nowelizacji ustawy daje nam szersze uprawnienia, a w naszej obecnej formule działania ten status na razie nam wystarcza. Z chwilą, kiedy nasze szeregi rozszerzą się i znajdą się chętni do rozwijania naszej działalności, na pewno rozważymy przekształcenie w stowarzyszenie rejestrowe. W tej chwili większość z nas (acz wcale nie znaczna) nie widziała po prostu konieczności podejmowania takich działań i zwiększania ilości formalności, jakim musiałoby być poddane nasze skromne zrzeszenie. Do czasu jesiennego zjazdu musimy jednak wprowadzić pewne zmiany do Regulaminu Stowarzyszenia, aby wówczas go uchwalić. Zdecydowaliśmy się wprowadzić status członka wspierającego, a ponadto przenieść wszelkie uprawnienia decyzyjne o wydatkowaniu budżetu Stowarzyszenia (poza zobowiązaniami przekraczającymi czynności zwykłego zarządu) do Zarządu w miejsce obecnych uprawnień Zgromadzenia. Poza tym przedyskutowaliśmy kilka form promocji idei naszej grupy oraz ogólne założenia nowego projektu, który powinien być odpowiedzią na potencjalne całkowite spadki (oby już nigdy więcej nie wystąpiły!) w pasiekach członków Stowarzyszenia, którzy zdecydują się do niego przystąpić w przyszłości. Ma to więc być kolejny projekt obejmujący wzajemne gwarancje w przypadku utraty pszczół.

Poza tym w czasie obrad wybraliśmy niezmieniony skład Zarządu na kolejną kadencję. Przedstawicielem pozostał Łukasz, a pozostałymi członkami Szymon i Mariusz.

Ambroży pilnuje uliki weselne ;)
Ambroży pilnuje uliki weselne 😉

Po obradach wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo oto zakończyła się formalna część naszego Zjazdu. Niektórym nawet nie udało się dotrwać do samego końca, z powodu zmęczenia „nocną integracją”. Po obiedzie pojechaliśmy zwiedzać muzeum ludowe w miejscowości o dźwięcznej nazwie Sromów (niedaleko Łowicza). Mogliśmy tam oglądać ogrom pracy kilku pokoleń rodziny Brzozowskich i chyba wszyscy odnieśliśmy wrażenie, że nie tylko my pszczelarze oddajemy się w całości swojej pasji…

Gdy zakończyliśmy spacer po kilku budynkach wypełnionych rzeźbą i łowicką sztuką ludową, udaliśmy się w dobrze już nam znane miejsce, które jak zwykle wywarło na nas wspaniałe wrażenie – a mianowicie na piękną pasiekę naszego kolegi Grzegorza w miejscowości Nieborów. Myślę, że nie przestanie nas ona zachwycać i każdy z nas chciałby mieć właśnie tak urządzoną pasiekę jako weekendową odskocznię od codzienności. A na pasiece, jak to na pasiece – trzeba było zacząć od wglądu do ula. Rodzinki zwarte i gotowe do sezonu, a każda z dobrą porcją zasklepionego czerwiu. Aż miło popatrzeć. Pozostaliśmy tam do wieczora, grilując, rozmawiając i żartując. Wieczorem, wszyscy zadowoleni wróciliśmy do ośrodka w Budach Grabskich, gdzie siedzieliśmy jeszcze do późnej nocy. Pozostawiliśmy za sobą gospodarza nieukontentowanego naszym, jego zdaniem, zbyt szybkim odjazdem oraz kłodę-dziuplankę wykonaną przez Łukasza jako prezent za nieodmiennie wspaniałą gościnę.

Wyjazd do domów zaplanowany był na niedzielny poranek. Niektórzy z nas mieli do przejechania daleką drogę, więc trzeba było myśleć o szybkim porannym pakowaniu i pożegnaniach. Ale po śniadaniu nikomu jakoś się nie spieszyło. Jeszcze tylko przenoszenie korpusów z ramkami na wymianę pszczół, jeszcze blacha na daszki, dopinanie terminów przekazania odkładów… Czas mijał, a my staliśmy przy samochodach i rozmawialiśmy. Oddając się swoim codziennym zajęciom i rodzinie, tak naprawdę wszyscy mamy niewiele czasu – ale chyba każdemu do głowy przyszła myśl czy aby nasze zjazdy nie powinny trwać co najmniej o jeden dzień dłużej…