Fort Knox w praktyce

„Fort Knox” to projekt prowadzony przez nasze Stowarzyszenie. Jego głównymi założeniami są wzajemne wspomaganie się w toku selekcji pszczół i zapewnienie swoistych gwarancji dla uczestników na wypadek utraty rodzin pszczelich. W dwóch słowach: chodzi o to, żeby nikt z nas nie musiał już zaczynać selekcji od zera. Więcej o założeniach i początkach projektu możesz przeczytać tutaj.

W czasie niedawnego, jesiennego zjazdu Stowarzyszenia przyszedł czas na podsumowanie pierwszego, pilotażowego roku „Fort Knox”. Przy okazji usiedliśmy nad regulaminem, bo był już na to czas najwyższy, aby wreszcie spisać zasady. W małej grupce łatwiej i prościej dogadywać się bez nadmiernych formalności, ale wraz z rozwojem i rozrostem struktur niestety trzeba „pobawić się” w spisanie pewnych reguł współpracy. A nie mamy co ukrywać: liczymy, że coraz więcej chętnych odda pszczoły do wspólnej puli, gdyż na tym możemy skorzystać wszyscy – a zwłaszcza w początkowych latach selekcji, kiedy musimy się wszyscy liczyć z dużymi spadkami. Przez pierwszy rok pojawiło się kilka problemów i zagadnień, wymagających dyskusji i wypracowania najlepszego rozwiązania. Te kwestie zostały przez nas uregulowane, ale chyba wszyscy mamy świadomość, że w toku dalszego działania „Fortu” pojawią się nowe problemy i nie dla każdego z nich uda się znaleźć proste, regulaminowe rozwiązanie. Stąd też zapewne niektóre zasady będą wymagały dalszych modyfikacji czy uszczegółowienia w przyszłości, a na dziś zostawiliśmy sobie pewną furtkę – w razie wątpliwości decyzję podejmie wybrany demokratycznie koordynator projektu.

Jednym z problemów, jaki przed nami stanął, była kwestia dopuszczenia do projektu osób spoza Stowarzyszenia. Tu ścierały się różne podejścia i tak naprawdę oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Ostatecznie dopuściliśmy do udziału w projekcie osoby, które nie są formalnymi członkami Stowarzyszenia, ale z pewnymi ograniczeniami. Trzeba też pamiętać, że całość projektu musi opierać się na zasadzie wzajemnego zaufania (bo przecież nikt nikogo nie zamierza kontrolować, a musimy mieć pewność jakości selekcji i zachowania zasad), a więc już tylko z tego powodu nie możemy myśleć o nieograniczonym dostępie osób do naszego grona.

Przeczytaj także:  Moja droga do pszczelarstwa naturalnego

Ale przejdźmy do tego, co faktycznie udało się w ramach projektu zrobić. Przecież ostatecznie wypracowany regulamin i zasady każdy będzie mógł sobie przeczytać samemu (Regulamin Projektu można pobrać na dole strony i w zakładce Stowarzyszenia), a faktyczne działanie projektu jest na pewno bardziej interesujące niż sprawy formalne.

W ramach pilotażu pięciu członków stowarzyszenia zgłosiło do wspólnej puli kilkanaście rodzin pszczelich. Nie jest to wielka liczba, ale też trzeba pamiętać, że to tylko niewielki procent rodzin pszczelich poddawanych selekcji, a projekt ma tworzyć zachętę i dać swoistą gwarancję, a nie budować całkowitą pulę selekcyjną.

Tak jak można się było spodziewać, nie wszystkie rodziny pszczele przeżyły… Po poprzedniej zimie 4 rodziny się osypały i pojawiła się konieczność namnażania pozostałych, aby uzupełnić straty. Lepiej czy gorzej udało się to zrobić i prawdopodobnie wszystkie nowo utworzone rodziny dostały przynajmniej niewielką szansę na przetrwanie – mamy głęboką nadzieję, że sobie poradzą. Oczywiście powstały też problemy logistyczne. Jest nas na razie niewielu i mieszkamy w dużej odległości od siebie. Wyjazd po pszczoły – nawet darmowe – kilkaset kilometrów od domu, wcale niełatwo zorganizować, gdy robota pali się w rękach w czasie sezonu. A przecież wszyscy jeszcze gdzieś pracujemy, a i roboty przy domu nigdy nie brakuje. W każdym razie jakoś się udało i koledzy, którzy stracili pszczoły podczas zimowli, otrzymali odkłady od pozostałych. Im więcej nas będzie tym łatwiej, bo będzie można znaleźć kogoś z Fortu bliżej siebie, lub organizować jakieś wspólne wyjazdy po więcej rodzin pszczelich.

W sezonie pojawił się jednak jeszcze inny problem, z którego każdy zdawał sobie sprawę, ale jakoś nie brał pod uwagę przy tworzeniu początkowych założeń. Bo przecież nieleczone rodziny pszczele umierają nie tylko w czasie zimy. Tak naprawdę mogą się osypać o każdej porze roku, dowolnego dnia. Po pierwszym sezonie przy braku leczenia, o ile okresowo i regionalnie nie wystąpią jakieś wyjątkowo złe warunki lub zjadliwy szczep patogenu, większość rodzin daje radę jakoś przezimować. Ale od ilości roztoczy wiosną i ogólnej kondycji pszczół zależy, czy i kiedy ujawni się kryzys. Część rodzin wychodzi z zimy silna, aby potem „skisnąć” i upaść lub trwać w kilku uliczkach. O ile więc Fort Knox w początkowym wydaniu miał być odpowiedzią na straty zimowe, to musieliśmy go rozszerzyć tak naprawdę na cały rok. Faktycznie okazało się, że w sezonie 2016 w kilku rodzinach pszczelich ujawniły się kryzysy i pszczoły się osypały. Już na dziś mamy więc kilka rodzin do odnowienia w sezonie 2017. Zobaczymy, czy zima będzie łaskawa i jak duże straty ujawnią się najbliższej wiosny. Nie da się ukryć, że w przypadku strat do 50% całej puli projektu, nie powinniśmy mieć większych trudności z uzupełnieniem ubytków – to przecież „tylko” 1 odkład z żyjącej rodziny. Jak się okazuje, nie zawsze jest to takie proste, żeby go wykonać, gdy rodziny słabną i coś im dolega, a tak zdarzyło się i w tym roku. Liczymy jednak, że po pierwszych ciężkich latach sytuacja się ustabilizuje, coraz łatwiej będzie uzupełniać straty, a pszczół nieleczonych będzie coraz więcej.

Przeczytaj także:  O zaletach ula korpusowego

Na dziś pozostało nam tylko czekać na wiosnę. Każdy już jakiś czas temu, najlepiej jak potrafił i zgodnie z zewnętrznymi warunkami oraz stanem zdrowia pszczół, przygotował rodziny do zimowli. Ważne, że do projektu już zgłosiły się nowe osoby, a inni zwiększyli swoją pulę w ramach tej wspólnej. I oby tak dalej – w jedności siła!